Opowiadanie powstało na szybko. Nie miałam weny więc poprosiłam siostrę o pięć słów i typ narracji.
Zażyczyła sobie 3os historię w której wystąpią słowa : Czekolada, chłopak, panda, las i burza.
Mam nadzieję, że podołałam.
Zanosiło się na burzę. Niebo ciemniało z minuty na minutę,
wiatr szarpał korony drzew i wyginał je na wszystkie strony. Zdawały się być
tak bardzo kruche, że nie wytrzymają już ani chwili dłużej. Podmuch podrywał
śmieci z ulicy i ciskał nimi w dal.
Larisa zgłośniła
jeszcze muzykę. Nienawidziła deszczu, a burza ją przerażała. W takie dni właziła do
łóżka i już z niego nie wychodziła.
Niebo pękło i potok
wodnych drobinek lunął na ziemię. Firmament przecięła błyskawica.
Larisa
liczyła - 1,2,2,4,5,6,7,8... Daleko... Uspokojona tą myślą wyciągnęła się na
kanapie. Muzyka potwornie wyła, deszcz lał, a Larisa myślała. Tęskniła za
latem, kajakami, nawet dorywcza praca już jej nie przerażała.
Muzyka ucichła. Pewna, że po prostu playlista się skończyła
przesunęła palcem do wyświetlaczy ipod'a. Zero reakcji.
- No co jest ?
Zaczęła molestować przycisk startu aż wreszcie zaskoczył. Na
ekranie pojawił się napis "Witamy" głupawa muzyczka wypełniła pokój.
Ekran zamigotał i pokazał ostrzeżenie o niskim poziomie baterii po czym zgasł. Ipod wylądował na fotelu a mały włos z niego
nie spadając.
-Ty głupi złomie. Kiedyś przerobię cię na toster, ale pewnie
upiec durnych grzanek też nie będziesz potrafił- odgrażała się .
W rezydencji zapanowała
grobowa cisza. Wyjrzała przez okno. Dom
stal na skraju lasu od szosy dzieliło go tylko kilaka metrów. Lokalizacja
nie przypadła Larisie do gustu, ale sam projekt był świetny. Nowoczesny dom z
mnóstwem okien i wielkim tarasem, którego deski niszczyła właśnie ta piekielna
ulewa. Było całkiem ciemno. Wróciła na kanapę. Bała się i to potwornie. Mieć 19
lat i bać się burzy, czysta głupota. No chyba że jest się w domu w lesie,
całkiem samemu i nie ma się pojęcia kiedy wróci któryś z domowników. Budynek zaczął
wydawać nietypowe dla siebie odgłosy ; skrzypiał, trzeszczał a na piętrze jedno
z okien musiało być otwarte bo uparcie uderzało o framugę. Serce waliło o żebra
jakby chciało wyrwać się z piersi i uciec gdzie pieprz rośnie. Okropny jazgot
przeszył powietrze roznosząc się po
całym domu. Zasłoniła uszy, praktycznie nieprzytomna z przerażenia. Jazgot
powtórzył się. Mózg dopiero zaczął łączyć wątki i uświadomił jej że to tylko
dzwonek do drzwi, upragniony i wyczekiwany. Zerwała się i pobiegła do wejścia
otwierając szybko zamki, zdjęty łańcuch uderzył w drzwi. Szarpnęła klamką
otwierając wejście na oścież. Dopiero w tedy uświadomiła sobie że nie
sprawdziła nawet kto przyszedł. Na ganku stał młody chłopak. Woda ciekła ciurkiem
z jego skórzanej kurtki. Pod pachą trzymał kask. Przeniosła spojrzenie na
podjazd. Stał tam zaparkowany motocykl.
- Nie możliwe żebym była aż tak przerażona, że nie
usłyszałam ryku tej bestii- przemknęło jej przez głowę- następną rzeczą o
której pomyślała było - jaki debil jeździ na motocyklu w taką pogodę, kto w
ogóle wychodzi z domu kiedy tak leje!?
- Hej Larisa
Przyjrzała się uważnie chłopakowi, była pewna ze go nie zna,
ale skąd w takim razie wiedziałby jak się nazywa ?
-A ty to ? - wypaliła i od razu tego pożałowała bo chłopak
miał tak nieszczęśliwą minę jak gdyby zrobiła coś okropnego.
- Chrispoter, nie pamiętasz ? Poznaliśmy się jakiś czas temu
na imprezie u Johna.
- Faktycznie. Kojarzę -odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem -"
nie mam ku**a pojęcia kim ty jesteś" w ciąż było na końcu języka i musiała
go przygryźć żeby czasem czegoś nie palnąć.
- Mogę wejść?
Larisa stwierdziła że zapytał tylko i wyłącznie z
grzeczność, bo nie doczekawszy się odpowiedzi wpakował się do środka. Znalazła go rozwalonego na kanapie.
- Ładne mieszkanie. Jesteś sama ?
-Dzięki. Właściwie to tak, ale mama powinna zaraz wrócić z
pracy. Jesteś znajomym Daniela ?
-Uczyliśmy się razem w liceum. Kiedy wróci ?
-Nie wiem, możesz na niego zaczekać. - powiedziała to tylko
dla formalności i tak prawdopodobnie nie ruszyłby się nawet gdyby mu kazała.
Usiadła w fotelu na przeciwko niego bacznie go obserwując.
Był dość przystojny. T-shirt z obciętymi rękawkami odsłaniał muskularne
ramiona. Na jednym z bicepsów wytatuowaną miał Pandę-Samuraja i sześć krzyżyków.
Spojrzał na nią. Wzrok miał intensywny wręcz natarczywy. Uciekła spojrzeniem.
Jego plecak leżał porzucony przy stoliku.
Atmosfera była napięta, żadne z nich się nie odzywało,
Larisa czuła się nie komfortowo, pierwsza przerwała milczenie
- Czym się
zajmujesz ?
-Jestem mechanikiem
I tyle, znów zapadło milczenie. Podniosła się z fotela.
-Chcesz się czegoś napić? Jesteś przemoczony. Może gorąca
czekolada?
Skinienie głowy.
Czekolada topiła się w rondelku, a Larisa nuciła pod nosem
"Heat of the moment" zespołu Asia. Podłoga skrzypnęła. Odwróciła się,
stał w drzwiach kuchni.
Dopiero wtedy dotarło do niej jaka była głupia.
Nie trzeba było
otwierać drzwi.
Kto normalny tak robi?
Mogła sprawdzić kto
przyszedł, zostawić chodziarz zapięty łańcuch.
Cofnęła się. Stała przyciśnięta do kuchennego blatu. Kubek
wysunął się z jej dłoni i rozbił na tysiące szklanych odłamków.
***
Czekolada zaczęła się przypalać a zza chmur wyjrzało słońce.
Wreszcie się rozpogodziło.
-Nie martw się, posprzątam ten bałagan- szepnął chłopak
bardziej do siebie, bo Larisa nie mogła go już słyszeć.