poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Ogłoszenia Parafialne



Gomenasai za brak notki. Niestety przez budowę obwodnicy mojej miejscowości miałam problemy z dostawami prądu. Nie mam na razie siły po raz 10 zaczynać 2 rozdziału  przygód Aidena. 
Może do końca tygodnia uda mi się coś naskrobać. 

Mam zamiar  raz w tygodniu dodawać po jednym rozdziale. Niestety w obecnej chwili nie stać mnie na więcej, czuję się wypompowana. Chyba nieuchronnie zbliża się jesienna depresja.

Przepraszam Nari ( jedyną dobrą duszę ), że zmuszam ją do czekania na moje wypociny. 
Nie chcę zawieszać bloga, bo mam za dużo pomysłów. 
Może w końcu wezmę się za pisanie zamiast zajmować się głupotami.

Po raz kolejny przepraszam. 

Powakacyjne postanowienie - Być bardziej sumienną. 

Dziękuję za uwagę. 


piątek, 25 lipca 2014

Ohayo

Tak wiem jestem okropna. 

Post miał być jutro a wyszło na to że przez miesiąc nic nie dodałam. 
Ale luzik i tak wiem że nikt za mną nie tęsknił. 
Teraz powracam jak feniks z popiołów z kontynuacją opowiadania o Aidenie. 
Na razie jest za krótkie żeby wstawić. 
Powinnam je dokończyć jeszcze dzisiaj jeśli pióro będzie lekkie a nie przypominało ogromny głaz.

sobota, 31 maja 2014

Najkrótsza droga do serca

Ohayo ! 
Przepraszam że dodaję coś nowego tak późno, ale brak weny i czasu dopadł mnie ostatnio. Byłam zawalona nauką i na pisanie nie było odpowiedniej chwili. 

Teraz mam wolną chwilę i parę nowych pomysłów. 


Najkrótsza droga do serca

Czerwony Mustang z piskiem opon zjechał w polną drogę.  Radio rozwalone na cały regulator, opuszczone szyby, ciemne okulary przesłaniają widok kierowcy - każdemu przemknie przez myśl - co za Burak - ale nie dzisiaj.  Aiden gwałtownie skręcił, mustangiem zarzuciło, minął drzewa o kilka cali i wrócił  na szosę.  W powietrzu wisiały tumany kurzu. Część pyłu osiadła już na samochodzie, reszta wdzierała się do wnętrza. Strzałka na szybkościomierzu niebezpiecznie gnała, zatrzymała się dopiero na 180km/h. Nawierzchnia na polnej drodze nie spełniała wymogów do tak zawrotnej prędkości. Samochód zwolnił nieco , ale prędkość nie spadała poniżej setki. Przelotne spojrzenie w lusterko, nic tylko piach wzbity przez mustanga. Telefon zaczął wibrować na siedzeniu pasażera. Zerknął na wyświetlacz.
- Cholera - rzucił sięgając po aparat. - Mam nadzieję że to coś ważnego, bo jestem teraz trochę zajęty.
Przez chwilę wsłuchiwał się w odpowiedz rozmówcy poczym wyrzucił telefon przez okno.
Gnał w stronę zachodzącego słońca.
***
Zjechał na pobocze dopiero po dobrych 100km. Ściemniało się już , las był mroczny i  nieprzychylny, zdawał się śledzić jego każdy ruch. Aiden wiedział że to może być prawda, więc zachowywał szczególną ostrożność.  Już dawno temu uświadomił sobie, że jeden błąd i może stracić życie. Nieobliczalny facet z nieobliczalną robotą. Trzaśnięcie drzwi rozległo się w lesie niczym wystrzał płosząc jakieś ptaszyska.  Otworzył bagażnik, pokrowiec z garniturem, nowy telefon i karta.  Zamek zatrzasnął się z cichym kliknięciem. Nie rozumiał głupiej mody panującej wśród jego pobratymców na wożenie całego arsenału w bagażniku. Uważał to za czystą głupotę, nie to nie była nawet głupota, to jak proszenie się o nieszczęście.  
Potrząsnął głową żeby wybić się z transu. Miał jeszcze sporo roboty, nie mógł sobie pozwolić na opóźnienie.  Zmiana tablic rejestracyjnych, odklejanie sztucznej brody, zmycie blizn i tatuaży, zajęły więcej czasu niż się spodziewał. Zostało już tylko ubranie. Wszystkie niepotrzebne rzeczy zostały upchnięte do torby i wciśnięte pod fotel. W chłodnym wieczornym powietrzu Aiden doskonale czuł jak nieprzyjemnie pachnie. Przy takim zapachu nawet jego olśniewający wygląd niewiele pomoże.  Westchnął z rezygnacją, od dwóch dni marzyła mu się kąpiel. W terenie niestety nie maił takiego luksusu. Przez tydzień tłukł się po lesie zupełnie na nic.
Mógł przestać psioczyć na stratę czasu, może przynajmniej uniknął by kłopotów, zamiast pchać się do baru mógł od razu ruszyć w trasę a tak, jakiś kretyn zauważył, że jest uzbrojony i wezwał policję.  Aiden w frustracją kopnął w oponę.
- Taka świetna robota przeszła mi koło nosa.  
Skierował spojrzenie na drogę. Wydawało mu sie że zgubił pościg, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Mustang pracował na pełnych obrotach. 






Bardzo krótko, ale mam nadzieję że dodam coś jutro. 

sobota, 26 kwietnia 2014

One-shot "Czekolada przyprawiona słońcem"


Opowiadanie powstało na szybko. Nie miałam weny więc poprosiłam siostrę o pięć słów i typ narracji. 
Zażyczyła sobie 3os historię w której wystąpią słowa : Czekolada, chłopak, panda, las i burza. 
Mam nadzieję, że podołałam. 



Zanosiło się na burzę. Niebo ciemniało z minuty na minutę, wiatr szarpał korony drzew i wyginał je na wszystkie strony. Zdawały się być tak bardzo kruche, że nie wytrzymają już ani chwili dłużej. Podmuch podrywał śmieci z ulicy i ciskał nimi w dal.
 Larisa zgłośniła jeszcze muzykę. Nienawidziła deszczu, a  burza ją przerażała. W takie dni właziła do łóżka i już z niego nie wychodziła.
Niebo pękło i  potok wodnych drobinek lunął na ziemię. Firmament przecięła błyskawica. 
Larisa liczyła - 1,2,2,4,5,6,7,8... Daleko... Uspokojona tą myślą wyciągnęła się na kanapie. Muzyka potwornie wyła, deszcz lał, a Larisa myślała. Tęskniła za latem, kajakami, nawet dorywcza praca już jej nie przerażała.
Muzyka ucichła. Pewna, że po prostu playlista się skończyła przesunęła palcem do wyświetlaczy ipod'a. Zero reakcji.

- No co jest ?

Zaczęła molestować przycisk startu aż wreszcie zaskoczył. Na ekranie pojawił się napis "Witamy" głupawa muzyczka wypełniła pokój. Ekran zamigotał i pokazał ostrzeżenie o niskim poziomie baterii po czym zgasł.  Ipod wylądował na fotelu a mały włos z niego nie spadając.

-Ty głupi złomie. Kiedyś przerobię cię na toster, ale pewnie upiec durnych grzanek też nie będziesz potrafił- odgrażała się .

W rezydencji  zapanowała grobowa cisza. Wyjrzała przez okno. Dom  stal na skraju lasu od szosy dzieliło go tylko kilaka metrów. Lokalizacja nie przypadła Larisie do gustu, ale sam projekt był świetny. Nowoczesny dom z mnóstwem okien i wielkim tarasem, którego deski niszczyła właśnie ta piekielna ulewa. Było całkiem ciemno. Wróciła na kanapę. Bała się i to potwornie. Mieć 19 lat i bać się burzy, czysta głupota. No chyba że jest się w domu w lesie, całkiem samemu i nie ma się pojęcia kiedy wróci któryś z domowników. Budynek zaczął wydawać nietypowe dla siebie odgłosy ; skrzypiał, trzeszczał a na piętrze jedno z okien musiało być otwarte bo uparcie uderzało o framugę. Serce waliło o żebra jakby chciało wyrwać się z piersi i uciec gdzie pieprz rośnie. Okropny jazgot przeszył powietrze roznosząc  się po całym domu. Zasłoniła uszy, praktycznie nieprzytomna z przerażenia. Jazgot powtórzył się. Mózg dopiero zaczął łączyć wątki i uświadomił jej że to tylko dzwonek do drzwi, upragniony i wyczekiwany. Zerwała się i pobiegła do wejścia otwierając szybko zamki, zdjęty łańcuch uderzył w drzwi. Szarpnęła klamką otwierając wejście na oścież. Dopiero w tedy uświadomiła sobie że nie sprawdziła nawet kto przyszedł. Na ganku stał młody chłopak. Woda ciekła ciurkiem z jego skórzanej kurtki. Pod pachą trzymał kask. Przeniosła spojrzenie na podjazd. Stał tam zaparkowany motocykl.
- Nie możliwe żebym była aż tak przerażona, że nie usłyszałam ryku tej bestii- przemknęło jej przez głowę- następną rzeczą o której pomyślała było - jaki debil jeździ na motocyklu w taką pogodę, kto w ogóle wychodzi z domu kiedy tak leje!?

- Hej Larisa

Przyjrzała się uważnie chłopakowi, była pewna ze go nie zna, ale skąd w takim razie wiedziałby jak się nazywa ?

-A ty to ? - wypaliła i od razu tego pożałowała bo chłopak miał tak nieszczęśliwą minę jak gdyby zrobiła coś okropnego.

- Chrispoter, nie pamiętasz ? Poznaliśmy się jakiś czas temu na imprezie u Johna.

- Faktycznie. Kojarzę -odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem -" nie mam ku**a pojęcia kim ty jesteś" w ciąż było na końcu języka i musiała go przygryźć żeby czasem czegoś nie palnąć.

- Mogę wejść?

Larisa stwierdziła że zapytał tylko i wyłącznie z grzeczność, bo nie doczekawszy się odpowiedzi wpakował się do środka.  Znalazła go rozwalonego na kanapie.

- Ładne mieszkanie. Jesteś sama ?

-Dzięki. Właściwie to tak, ale mama powinna zaraz wrócić z pracy. Jesteś znajomym Daniela ?

-Uczyliśmy się razem w liceum. Kiedy wróci ?

-Nie wiem, możesz na niego zaczekać. - powiedziała to tylko dla formalności i tak prawdopodobnie nie ruszyłby się nawet gdyby mu kazała.

Usiadła w fotelu na przeciwko niego bacznie go obserwując. Był dość przystojny. T-shirt z obciętymi rękawkami odsłaniał muskularne ramiona. Na jednym z bicepsów wytatuowaną miał Pandę-Samuraja i sześć krzyżyków. Spojrzał na nią. Wzrok miał intensywny wręcz natarczywy. Uciekła spojrzeniem. Jego plecak leżał porzucony przy stoliku.
Atmosfera była napięta, żadne z nich się nie odzywało, Larisa czuła się nie komfortowo, pierwsza przerwała milczenie
- Czym się zajmujesz ?

-Jestem mechanikiem

I tyle, znów zapadło milczenie. Podniosła się z fotela.

-Chcesz się czegoś napić? Jesteś przemoczony. Może gorąca czekolada?

Skinienie głowy.

Czekolada topiła się w rondelku, a Larisa nuciła pod nosem "Heat of the moment" zespołu Asia. Podłoga skrzypnęła. Odwróciła się, stał w drzwiach kuchni.

Dopiero wtedy dotarło do niej jaka była głupia.

 Nie trzeba było otwierać drzwi.

 Kto normalny tak robi?

 Mogła sprawdzić kto przyszedł, zostawić chodziarz zapięty łańcuch.
   
Cofnęła się. Stała przyciśnięta do kuchennego blatu. Kubek wysunął się z jej dłoni i rozbił na tysiące szklanych odłamków.

***
Czekolada zaczęła się przypalać a zza chmur wyjrzało słońce. Wreszcie się rozpogodziło.
-Nie martw się, posprzątam ten bałagan- szepnął chłopak bardziej do siebie, bo Larisa nie mogła go już słyszeć. 





czwartek, 24 kwietnia 2014

Red Riding Hood - Przeszłość


*  1 *


- I pamiętaj nie denerwuj się tak- mruczała kobieta uporczywie poprawiając kołnierz białej bluzki  swojej latorośli.
- To nie ja się denerwuję mamo. Wszystko będzie dobrze, niedługo wrócę- jej głos był spokojny, w niczym nie przypominał drżącego z przejęcia głosu matki, nie brzmiała w nim panika nie dźwięczał lęk, czysty spokój.
-Masz rację - odpowiedziała matka uśmiechając się przez łzy- W takim razie w dupę wieloryba - krzyknęła stukając córkę kolanem w pośladki opięte czarnymi spodniami.
Stały przed drzwiami wejściowymi, żadna nie chciała ich otworzyć. Trwać w tym zawieszeniu jeszcze przez chwilkę, jeszcze trochę się sobą nacieszyć , jak gdyby do tej pory nie było na to czasu, tak jakby dopiero teraz się coś pojęło.
- Kocham Cię Riina
- Wiem mamusiu- pchnęła drzwi i wyszła....

Nigdy więcej nie wróciła

***
Wysuszone powietrze uderzyło ja w twarz. Było gorąco, wysoka temperatura utrzymywała się już od tygodnia. Riin'ie kojarzyło się to tylko z jednym - kreskówki w których bohaterowie smażyli jajka na rozgrzanym asfalcie. Nie było czym oddychać, do płuc dochodziło tylko duszne powietrze, które paliło wnętrzności.  Nerwy zaczęły jej puszczać dopiero kiedy oddaliła się od domu, przy mamie chciała być twarda, musiała być. Gdzieś po głowię latały słowa babci " Zawszę boimy się tego czego nie znamy" .
-Rozwiążemy to jak za dawnych dobrych lat- mruknęła pod nosem i dodała w duchu -  Lęku odejdź, a kysz, a kysz, a kysz - uderzenie piętą o piętę  i tak aż do skutku.

***

Liceum - to dla większości nastolatków piekło, szczególnie kiedy nie jest się popularnym, nie ma się przyjaciół, albo gdy starsi koledzy się na tobie wyżywają.  Riina była wyjątkiem. W gruncie rzeczy cieszyła się że nikt nie zwraca na nią uwagi. Nie była ignorowana, była po prostu nie widzialna. Siedziała tam i na tym się kończyło, ona nikogo nie chciała poznać i nikt nie chciał poznać jej.
Tak było dopóki nie spotkała go. 
Angielski grupa zaawansowana, dzień jak co dzień. Do ich grupy przeniósł się ktoś nowy, taki jak ona, freak, nie rozmawiał z nikim, nikt go nie zaczepiał, to prostu tam był.  Siedział w rzędzie od okna przy ostatniej ławce. Przypominało jej to jakieś anime. Główny bohater (czyt. najfajniejszy) zawsze siedzi w tym miejscu . Riinie nie podobała się perspektywa uczestniczenia w dennej japońskiej bajce z gatunku haremów. Odwróciła wzrok, ale coś szeptało jej że tego naprawdę pragnie, że chce mieć kogoś, być czyjaś.  Raz po raz odwracała się żeby na niego zerknąć.  Za każdym razem patrzył w jeden punkt na ścianie. Był nieobecny, myślami zupełnie w innej rzeczywistości i to chyba najbardziej ją do niego ciągnęło.
I w tedy przeniósł wzrok na nią. Wszystko w niej zamarło, serce zaczęło szybciej bić z pożądaniem mało to miało wspólnego. Teraz wszystko pojęła. Wcale nie był taki jak ona... nie, on nie był niewidzialny, po prostu przerażał.
Czarne jak smoła oczy wwiercały się w jej mózg, przeszywały na wskroś. To one były ze wszystkiego najgorsze zdawały się mówić " Kochanie zabiję cię przy pierwszej lepszej okazji i będę miał z tego wielki ubaw".  Riina nigdy jeszcze nie miała okazji zetknąć sie z psycholem ale zawsze tak ich sobie wyobrażała. Była w potrzasku nie chciała już dłużej patrzeć ale nie mogła oderwać wzroku....




Riina potrząsnęła głową, żeby rozgonić natrętne myśli. Był pogodny dzień - początek maja- słońce świeciło , ptaszki śpiewały ,typowo sielankowy klimat . W oddali panorama miasta, mniej sympatyczny widok- obdrapane, poszarzałe ze starości betonowe bryły. Wychyliła się przez balustradę mostu żeby popatrzeć na wodę i małe kaczuszki grające się między sobą w berka. Kierowca jakiegoś samochodu  nacisnął klakson. Obejrzała się. Jak zwykle jakiś napalony zboczenie taksował ją wzrokiem. wróciła do poprzedniej pozycji ale natrętne myśli wciąż powracały. To głupie nie powinna się nad tym zastanawiać, ale wciąż po tylu latach wracała do tego zdarzenia. Przypominała sobie jego oczy wtedy takie nieprzychylne i zastanawiała się co by było gdyby. Jaki wyraz miałyby jego oczy gdyby porozmawiali, gdyby się całowali, gdyby... STOP... niebezpieczny grunt, obiecała sobie że już więcej o tym nie pomyśli, nigdy więcej. Była już 23 letnią nadal dziewicą bez aspektów na przyszłość.  Faceci którzy się nią interesowi byli przede wszystkim starymi, pijanymi drogowcami.  To aż tak nie martwiło Riiny, było cos o wiel gorszego. Tatuaż, znamię, wyrok nie do zmazy, kiedy składał przysięgę nie była świadoma na co się piszę. Bo co mogła wiedzieć? Została wybrana, wiązał się z tym prestiż wtedy tylko to się liczyło, nie myślało się w przód o konsekwencjach.  Teraz wychodziły skutki pochopnego działania. Riina żałowała swojej decyzji. Jednej głupiej decyzji która przesądziła o jej przyszłości. 






środa, 23 kwietnia 2014

Red Riding Hood - Wstęp

A wilk rzekł do niej:

– Rozbierz się moje dziecko i kładź się obok mnie.

– Ale gdzie mam położyć swój fartuszek? – spytała dziewczynka.
– Wrzuć go do ognia, moje dziecko, bo nie będzie ci już potrzebny.

– A gdzie mam położyć swoją sukienkę?
– Wrzuć ją do ognia, moje dziecko, bo nie będzie ci już potrzebna.

Zdejmując ubrania – gorsecik, spódnicę, halkę i pończochy – dziewczynka zadawała to samo pytanie, a wilk za każdym razem odpowiadał: – wrzuć to do ognia, nie będzie ci już potrzebne.

Morał stąd płynie - proszę słuchać,urocze, wdzięczne me dziewuszki

-że obcych ludzi pogaduszki należy puszczać mimo ucha.
(…) Radzę wam zapamiętać,
że jest podstępny wilk niektóry:
ukrywa wilcze swe pazury,
by słodkim słówkiem zwieść dziewczęta.
Ani go poznać!
Mina święta tkliwie,łagodnie patrzy w oczy,
za panną uliczkami kroczy
przymilny, słodki jak cukierek.
Lecz wierzcie: to wilczysko szczere!





wtorek, 22 kwietnia 2014

Ohayo

Ohayo. 
Jestem Hirami-chan. 
Założyłam bloga z opowiadaniami bo lubię pisać i chciałabym to robić na większą skalę. Jak na razie jedyną osobą która czyta te "wspaniałe dzieła" jest moja siostra. Nie wiem czy pisanie to coś co potrafię, ale kto nie ryzykuję nie pije szampana a ja nie mam nic do stracenia
Mam kilka pomysłów na opowiadania jednak na razie siedzą tylko w mojej głowie w której robi się już natłok.
 Blog nie powstał po to żeby pokazać jedną historię a różne strony mojej osobowości.